Kategorie
Inne

Sprzedaż owoców czyli wspomnienie z dzieciństwa

Jedni pamiętają Family frost, a ja bardziej pamiętam to. Ta sama muzyczka, gość który krzyczy przez lekko przesterowany mikrofon i poleca świeże owoce.
Takich sprzedawców spotkać można u nas w mieście od ponad 20 lat.
Pamiętam, jak za dzieciaka zawsze chciałem coś w takim obwoźnym stoisku z owocami i warzywami kupić. Nie pamiętam jednak czy kiedykolwiek to zrobiłem, czy mi się udało, ale zaciesz i odczucie takiej innej formy zakupu było.
W późniejszych latach chciałem uchwycić na nagraniu, ale zazwyczaj a to rejestrator był rozładowany a to nie mogłem go znaleźć.
Siostra wysłała mi jako głosową na Telegramie. Akurat była w mieście i uznała za ciekawe, więc zarejestrowała. Nagranie jakimś z obecnych Samsungów.
Z jednej strony sentyment, a z innej ta muzyczka trochę creepy z takiej odległości i w ogóle. ;)

Autor: Kot

Człowiek o konkretnych zainteresowaniach. Innymi tematami nie pogardzi, lubi rozmawiać praktycznie o wszystkim, więc chyba dlatego prowadzi owego bloga. Pisarz ze mnie marny, chociaż lubię często usiąść przed klawiaturą i wypowiedzieć się na jakiś konkretny temat w bardziej wyważonych słowach niż typowy język potoczny używany w rozmowach głosowych.

4 odpowiedzi na “Sprzedaż owoców czyli wspomnienie z dzieciństwa”

Ale śmiechowe, ja kojarzę z targu takiego pana, który handlował maściami. Miał megafonik, nad sobą namiocik z banerem leczy wszystko, kolana i uszy nawet kaca dziś wysuszy :d

To u nas we wrocku z czymś takim jeżdżono i sprzedawano lody, ale sygnał melodyjki był nieco inny. Jakbym wiedział, że to się komuś na coś przyda, to bym nagrał.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink